15 kwietnia 2010

Obraz nr 3

Kapitanem statku był mężczyzna o ciężkim spojrzeniu lodowo-niebieskich oczu. Zdziwiło mnie, że nie jest chamskim, obleśnym staruchem. Wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej. Później dowiedziałam się, że przedtem był nauczycielem, ale chyba nigdy do końca w to nie uwierzyłam. Miał twardy, ponury charakter i chociaż nigdy nie wpadał w szał, marynarze przemykali przed nim bojaźliwie. Nigdy żaden z nich mu się nie sprzeciwił. Nigdy.

Statek szybko oddalał się od brzegu. Stałam na jego przerdzewiałym pokładzie i czułam na sobie ich wzrok. Wygłodniali jak ludzie z wioski za rybami. Było w tym wszystkim coś zastanawiającego. Jak niewiele potrzeba, by unicestwić wspaniałe dokonania ewolucji. Ludzie – zwierzęta. Inteligencja pogrzebana instynktem. To nie był tylko znak tych czasów, znak ubóstwa. Kiedy istniała jeszcze cywilizacja zwierzęcość występowała w takim samym natężeniu. Ukryta, pulsująca pod skórą okrytą modnymi ubraniami Zary, Coco Chanel, albo choćby Nike. Podzwaniająca złotym Rollexem, stąpająca ostrożnie na szpilkach Max Mara. „Oto człowiek” – powiedział Piłat. Ale gdy ludzie nie chcą w kimś widzieć istoty równej sobie, to po prostu jej nie widzą. Tak było zawsze.

Rozmyślałam o tym wszystkim, idąc do kajuty kapitana. Wśród ludzi istotną rolę odgrywa hierarchia. Nikt nie potrafiłby sam nic zrobić, gdyby ktoś inny mu nie kazał. Budowanie, szycie, zabijanie, gotowanie plus tak zwane potrzeby wyższego rzędu, jak śpiewanie, malowanie, tańczenie. Plus składanie ofiar i zanoszenie modłów. Zawsze jest ktoś kto pilnuje, by te wszystkie czynności i zajęcia wykonywane były w odpowiedni sposób. Hierarchia i nieprzerwany, powszechny rytuał. Rytuał zdobywania pożywienia, rytuał gotowania, osiągania kariery, rytuał zalotów, zakończony kopulacją. Myślę, że ewolucja wyrządziła małpom wielką krzywdę. Ich marzeniem było siedzenie na drzewie, iskanie się i objadanie do syta. Od czasu do czasu pobicie jakiejś obcej, przybłąkanej w okolicę małpy. Czy nie byłoby lepiej, gdyby pierwszego, który zszedł z drzewa i ulepił szałas inne małpy po prostu zabiły? Myślę, że tak byłoby lepiej. Chociaż z punktu widzenia Absolutu całkowicie nieciekawie.

3 komentarze:

Igła pisze...

Ładnie napisane. Ja bym z tego:

"Budowanie, szycie, zabijanie, gotowanie plus tak zwane potrzeby wyższego rzędu, jak śpiewanie, malowanie, tańczenie. Plus składanie ofiar i zanoszenie modłów. Zawsze jest ktoś kto pilnuje, by te wszystkie czynności i zajęcia wykonywane były w odpowiedni sposób."

zrobiła jedno zdanie. A i jeszcze fragment o rytuałach jakoś dziwnie się czyta.

lelevina odpowiada i pisze...

tak, moje dziwne zdania. to wyobraź sobie ile już ich wyeliminowałam po drodze;) w "moim" liceum uczyły dwie polonistki. jedna uwielbiała mój niegramatyczno-niestylistyczno-niepolski styl, a druga zgrzytała zębami. za uwagi dziękuję:)

Anonimowy pisze...

Ja akurat bardzo lubię luźną stylistykę :):):) Kiedyś sobie myślałam co by było gdyby ... hahahahahaha a teraz sobie myślę , że zbliża się powrót do jaskiń :)Podoba mi się :)