Chyba dotarłam do takiego punktu, w którym - jak to mawia młodzież - "mam wyjebane". Przestało mnie obchodzić, nie przestało mi zależeć. Ale muszę przystopować z tym zamartwianiem się, bo zwariuję, a przecież już i tak nie jest ze mną "za letko". W sumie to jest bardzo "letko", bo przez to wszystko powróciłam do mojej magicznej wagi z liceum, czyli 49 kilogramów. A do niziołków nie należę, więc sami sobie wyobraźcie, jakie przerażenie mogę wywoływać wśród współpasażerów tramwajów, którymi krążę po Mieście. Może wkrótce po Mieście zacznie krążyć legenda o Topielicy-Strzydze-Morowej Dziewicy? Zwłaszcza jak mi się tusz pod okiem rozmaże...
Jutro wielki dzień. Miał być dzisiaj, ale wspaniałomyślnie dano mi cały dzień na zastanowienie się. Nie spodziewałam się takiej delikatności i robię się podejrzliwa. Boję się tego Strasznie Dziwnego Człowieka - jest to typ, który dostrzega we mnie coś i daje mi szansę, którą następnie koncertowo marnuję. Jest to typ małomówny, prześmiewczy i ironizujący, który swoją nienawiść do świata wyraża w terroryzowaniu otoczenia, w taki jednak sposób, że otoczenie jest zachwycone. Przy tym typie wchodzę w rolę Bezbronnego Dziewczęcia z Wioski, wszelkie próby pokazania pazurków są traktowane, jako urocze i naiwne oraz wybaczane wspaniałomyślnie. Innym współpracownikom się nie wybacza, natomiast Bezbronne Dziewczę z Wioski służy do rozrywki.
Spotkałam się z tym typem człowieka w liceum - gdzie występował w roli nauczyciela chemii oraz biologii i znany był z tego, że potrafił tłuc głową ucznia o tablicę, jego cały potencjał twórczy sprowadzał się jednak do przemocy psychicznej.
Następny w kolejce był Pan Wykładowca od Miłosza i Herberta. Błysnęłam na pierwszych zajęciach, a potem przez cały semestr pisałam powieść, zamiast robić notatki. Zresztą notatek nie było z czego robić. W końcu przyłapał mnie na mojej totalnej niewiedzy (chociaż prawdę mówiąc była to koncertowa ignorancja), ale obyło się bez tragedii. W sumie było całkiem miło i "jak równy z równym".
Po nim nastał czas Dyrektora w mojej byłej pracy. Co by tam o nim nie mówili, co by tam nie przeskrobał i jak nie doprowadził do ruiny - lubiłam go. W zasadzie to ja ich wszystkich w jakiś sposób lubiłam. Jak doktora Hausa - bo to taki właśnie typ jest.
Ostatnim był nauczyciel prawa jazdy. Nikt nie chciał z nim jeździć, a ja "miałam wyjebane". Chyba mnie lubił, a może był po prostu wdzięczny, że nie omijam go jak inni ludzie.
Może to jest klucz do tych Dziwnych Strasznych Ludzi? Nie boję się ich, "mam wyjebane", potrafię być szczera szczerością kamikadze. Chyba to właśnie "ich bierze" - ta moja szczerość kamikadze.
A teraz Strasznie Dziwny Człowiek, z którym jutro będę pracować. W zasadzie to nic nie wiem o tej pracy, nie mam pojęcia jak reagować, jak się zachowywać, co robić??? Mam dwa tygodnie, żeby się tego wszystkiego dowiedzieć i nauczyć i jeszcze zastosować w taki sposób, żeby warto mnie było "zatrzymać"... na kolejne trzy miesiące próby. Zapłacą mi w ogóle? Nie wiem. W ruch pójdzie niezawodna jak dotąd WIELKA IMPROWIZACJA oraz Bezbronne Dziewczę ze Wsi.
Cóż, przeżegnam się krzyżem świętym i rzucę na główkę w mętną wodę. Nie mam nic do stracenia.
Jutro wielki dzień. Miał być dzisiaj, ale wspaniałomyślnie dano mi cały dzień na zastanowienie się. Nie spodziewałam się takiej delikatności i robię się podejrzliwa. Boję się tego Strasznie Dziwnego Człowieka - jest to typ, który dostrzega we mnie coś i daje mi szansę, którą następnie koncertowo marnuję. Jest to typ małomówny, prześmiewczy i ironizujący, który swoją nienawiść do świata wyraża w terroryzowaniu otoczenia, w taki jednak sposób, że otoczenie jest zachwycone. Przy tym typie wchodzę w rolę Bezbronnego Dziewczęcia z Wioski, wszelkie próby pokazania pazurków są traktowane, jako urocze i naiwne oraz wybaczane wspaniałomyślnie. Innym współpracownikom się nie wybacza, natomiast Bezbronne Dziewczę z Wioski służy do rozrywki.
Spotkałam się z tym typem człowieka w liceum - gdzie występował w roli nauczyciela chemii oraz biologii i znany był z tego, że potrafił tłuc głową ucznia o tablicę, jego cały potencjał twórczy sprowadzał się jednak do przemocy psychicznej.
Następny w kolejce był Pan Wykładowca od Miłosza i Herberta. Błysnęłam na pierwszych zajęciach, a potem przez cały semestr pisałam powieść, zamiast robić notatki. Zresztą notatek nie było z czego robić. W końcu przyłapał mnie na mojej totalnej niewiedzy (chociaż prawdę mówiąc była to koncertowa ignorancja), ale obyło się bez tragedii. W sumie było całkiem miło i "jak równy z równym".
Po nim nastał czas Dyrektora w mojej byłej pracy. Co by tam o nim nie mówili, co by tam nie przeskrobał i jak nie doprowadził do ruiny - lubiłam go. W zasadzie to ja ich wszystkich w jakiś sposób lubiłam. Jak doktora Hausa - bo to taki właśnie typ jest.
Ostatnim był nauczyciel prawa jazdy. Nikt nie chciał z nim jeździć, a ja "miałam wyjebane". Chyba mnie lubił, a może był po prostu wdzięczny, że nie omijam go jak inni ludzie.
Może to jest klucz do tych Dziwnych Strasznych Ludzi? Nie boję się ich, "mam wyjebane", potrafię być szczera szczerością kamikadze. Chyba to właśnie "ich bierze" - ta moja szczerość kamikadze.
A teraz Strasznie Dziwny Człowiek, z którym jutro będę pracować. W zasadzie to nic nie wiem o tej pracy, nie mam pojęcia jak reagować, jak się zachowywać, co robić??? Mam dwa tygodnie, żeby się tego wszystkiego dowiedzieć i nauczyć i jeszcze zastosować w taki sposób, żeby warto mnie było "zatrzymać"... na kolejne trzy miesiące próby. Zapłacą mi w ogóle? Nie wiem. W ruch pójdzie niezawodna jak dotąd WIELKA IMPROWIZACJA oraz Bezbronne Dziewczę ze Wsi.
Cóż, przeżegnam się krzyżem świętym i rzucę na główkę w mętną wodę. Nie mam nic do stracenia.
10 komentarzy:
Są ludzie, którzy lubia ludzi, którzy się ich nie boją. Są znaczy się inteligentni i kiedy nie wyczuwaja strachu w innym osobniku biorą to za dobry omen - zajawkę za inteligencji, zdrowy instynk przetrwania, coś w ten deseń. Nie jestem jakimś tam szefem, ale będąc, doceniałabym charakter a nie lizodupstwo. Szczerość ponad wszystko. Ja myślę, że chyba masz do czynienia z "doceniaczami" charakteru i potencjału ukrytego, który niewątpliwie zamienia się energię kinetyczną;)
gdybyśmy się spotkały stworzyłybyśmy niezapomniany duet don Kichote i Sancho, bo ty szczuplejesz a ja wręcz przeciwnie. Obyś tylko nie musiała odgadywać co Twój House ma na myśli mówiąc np "walec"( wczoraj na axn):)
Strasznie Dziwny Człowiek oraz Bezbronne Dziewczę ze Wsi koniecznie, ale to koniecznie powinni mieć swoje miejsce w literaturze! :)
Ehhh... To jest dziwny rok dziwnych ludzi dziwnych prób i dziwnych szans... Jak się w tym połapać - pojęcia nie mam...
Nie wiem, czy bardziej współczuję, czy bardziej trzymam kciuki:)
Takich ludzi tez znam. I sama nie wiem czy się boję czy nie bo unikam;)
Powodzenia:)
Wszystko, o czym piszesz świadczy o Twoim niezłomnym charakterze i ciekawej osobowości. Oraz o umiejętności dostrzegania w ludziach czegoś więcej niż powierzchowny sadyzm, chamstwo, etc. I to jest bardzo cenne. House'a uwielbiam, ale tylko jako bohatera w TV. W rzeczywistości zabiłabym faceta, za nerwowa jestem :-) Od ludzi, w których Ty szukasz człowieczeństwa, ja trzymam się z daleka.
Obawy przed nowym, nieznanym są zawsze, ale jestem pewna, że świetnie dasz sobie radę! Trzymam kciuki! I oczywiście serdecznie pozdrawiam :-)
Hmmm... stej kalm jak mówia w języku lengłidz, się wyjaśni dokąd pociąg ten gna.
Bądź sobą. Jesteś jedyna i niepowtarzalna. Niezłomna, nieulękła...itd. A poza tym - nie masz nic do stracenia :)
Trzymam kciuki!
Ja lubię takich dziwnych ludzi, których inni się boją ;D
Prześlij komentarz