27 lutego 2010

Jacenty Kszyk

Żeby już zakończyć opowieść o Mr. Cieniu, sobotnio zamieszczam przedostatni kawałek. Prawie finał. Mam nadzieję, że dość jasny i klarowny. W planach mam oczywiście dalsze przygody Jacentego, bo jakoś tak polubiłam tę zgraję:)

- Więc po kolei. – Sokalski rozsiadł się wygodniej w fotelu i założył ręce na piersi – W grudniu 2008 roku, Bożysąd Morawski wiesza się w swoim biurze. Notarialnym. – mówi z naciskiem – W tym samym biurze, w październiku 2009 roku ginie w niewyjaśnionych okolicznościach Elżbieta Zamróz, z domu Kupicha. Podejrzewa się włamanie, ponieważ gabinet głównego notariusza został dokładnie splądrowany, chociaż nie zgłoszono zaginięcia żadnych dokumentów. Główną podejrzaną staje się Renata Bednarek, zatrudniona w biurze jako sekretarka. Anonimowy informator twierdzi, że Renata została wynajęta przez firmę deweloperską Masło&Kszyk do odszukania pewnych ważnych dokumentów. W listopadzie 2009 roku, Mariusz Kszyk, jeden z właścicieli firmy zostaje aresztowany pod zarzutem morderstwa niejakiej Sabiny Wizgało. Kszyk i Bednarek przebywają obecnie w areszcie, czekając na proces sądowy, a drugi zamieszany w sprawę właściciel firmy, Jerzy Masło, umiera na zawał serca. Czwarty zresztą. – Sokalski przerwał na moment i popatrzył na siedzącego naprzeciwko Jacentego – Powiedz mi, z łaski swojej, co ja mam w tej sytuacji z tobą zrobić?

Jacenty podniósł na komisarza zdezorientowany wzrok.

- Nie rozumiem, panie komisarzu. – zdziwił się grzecznie.

Sokalski podniósł dłoń i zaczął wyliczać na palcach:

- Twój ojciec, twoja babcia, twoja dziewczyna i dziewczyna, która chciała być twoją dziewczyną. Powiedz mi, że nie jesteś w to umoczony…

- Nie jestem!

- A na pewno ci nie uwierzę. – dokończył komisarz bezlitośnie.

- Nie jestem! – Jacenty zerwał się z krzesła, gotowy bronić swojej niewinności niczym rycerz świętego obrazu.

- To nic nie pomoże! – Sokalski uderzył pięścią w biurko i wrzasnął aż zadrżały szyby. Jacenty przysiadł na krześle ze zdziwienia i szoku.

- Myślisz, że podatnicy chcą płacić podatki na pensję dla syna mordercy?! Nie wydaje mi się! A w takiej sytuacji muszę cię prosić o oddanie służbowej broni i odznaki! – oświadczył bynajmniej nie tonem prośby.

- Wywala mnie szef?? – upewniał się Jacenty ledwo wierząc, że cała sytuacja dzieje się naprawdę.

- Dokładnie tak. – oświadczył komisarz zimno.

- Jak na amerykańskich filmach? – aspirant skrzywił się w gorzkim uśmiechu.

- Podpisz. – komisarz podetknął mu pod nos stertę dokumentów.

- A to się chyba nie tak robi! – sprzeciwił się zdezorientowany Jacenty – Mam chyba trzydzieści dni wypowiedzenia i…

- Podpisz! – wrzasnął komisarz czerwony na twarzy.

Jacenty otwarł szeroko oczy i usta. Nigdy nie widział Sokalskiego w takim stanie, a wszystko wydało mu się jakimś upiornym żartem. Machnął ręką i podpisał. Miał już wystarczającą wiedzę prawniczą, żeby wiedzieć jakie prawa mu przysługują w odwoływaniu się od tej decyzji. Ledwo postawił wszystkie parafki, komisarz wyrwał mu dokumenty i schował je do biurka.

- No! – oświadczył nagle wesoło – To skoro już nie jesteś policjantem, możemy porozmawiać normalnie.

- Co??!! – Jacenty aż się zakrztusił z wrażenia.

- Właśnie tak. – odpowiedział komisarz, widocznie zadowolony i pochylił się w stronę byłego podwładnego.

- Słuchaj mnie uważnie. – zaczął jak zakonspirowany agent – Sprawa jest nie do rozwiązania. Jest tak zawikłana, że nie da rady się w tym połapać. Zwłaszcza, że ani świadkowie, ani podejrzani nie puszczają pary z ust. Ta cała Renatka nic nie powie, bo woli być sądzona za przestępstwo gospodarcze i nieumyślne spowodowanie śmierci, niż za coś, co być może zrobiła z premedytacją. Poza tym jest tak słodka i ma niewinność tak wypisaną na twarzy, że w życiu jej żaden sędzia nie posadzi. Chyba że sobie na kolanach.

Jacenty przytaknął skinieniem, czując, że łapie trop i zapominając zupełnie o wydarzeniach sprzed chwili.

- A twój ojciec jest tak zastraszony, że mógł przyjąć tylko jedną możliwą linię obrony. Gada więc takie głupoty, że jak go zobaczy psychiatra, to Mariuszek też z pewnością nie pójdzie siedzieć. Bez urazy, ale twój ojciec może i jest odrobinę szurnięty, ale z pewnością nie jest głupi. Tak naprawdę wychodzi na to, że nie ma winnych i nikt nie zostanie ukarany. Ale… - tu komisarz zawiesił głos, a Jacenty aż poczuł mrowienie w żołądku – Kilka lat temu miałem podobną sprawę. Tak zawikłaną i absurdalną, że nikt nie wiedział, o co chodziło. Pod koniec to już nie było pewności, kto jest ofiarą, a kto nie. Jedno nazwisko łączy obie te sprawy. Edmund Roszkowski.

- No, Mundek to się może akurat łączyć z wieloma sprawami. – parsknął Jacenty krytycznie.

Sokalski pokręcił głową.

- Ale to jest coś zupełnie innego niż hazard, dziwki i kokaina. Kluczem do wszystkiego jest ten stary notariusz i firma twojego ojca. Robili jakieś machlojki. A od delikatnych machlojek, Mundek ma kogoś specjalnego. Morduje tak, żeby wyglądało na wypadek, zawał serca, albo samobójstwo. Znikają ważne dokumenty, świadkowie popadają w obłęd. Czysta robota.

- Co to za koleś? – zapytał Jacenty z prawie nabożnym skupieniem.

- No właśnie nie wiadomo. – wypalił komisarz – Podobno nikt, oprócz Mundka nie ma do niego dojścia. Ale jak czegoś potrzebujesz, czegoś, co jest normalnie nie do dostania, Mundek może ci załatwić audiencję.

- Ale nie załatwi jej glinie. – oko Jacentego błysnęło inteligentnie, drugie powędrowało śladem dokumentów, za pomocą których rozstał się właśnie z policją. Sokalski uśmiechnął się jak lis na widok tłustych kurcząt.

- To co, Młody, wchodzisz w to?

Jacenty odpowiedział uśmiechem i pokiwał głową.

7 komentarzy:

riverman1971 pisze...

nie rozumiem...o co chodzi z tym Bambi u mnie?...może dlatego,że dopiero sie obudziłem :)

riverman1971 pisze...

no...końcówka wszystko wyjaśniła...infiltracja środowiska przestepczego...

Ewa P. pisze...

ja też w to wchodzę i posapuję z niecierpliwości i ciekawości :)

Nivejka pisze...

Nic dziwnego. Całkiem sympatyczna ta zgraja :)

Czarny(w)Pieprz pisze...

To ja też się pakuję.:)

riverman1971 pisze...

a ja myślałem,że wkleiłem link z piosenką z filmu dla dzieci :)...jakby co to plecak też mam spakowany...

Anonimowy pisze...

Nadrobiłam sobie czytanie , bo nie zdążyłam poczytać przed wyjazdem :):):) Jacenty to fajne imię tak na marginesie :):):):)
Czekam z niecierpliwością na więcej :)