10 lutego 2010

MARIUSZEK II

Nie pamiętam, czy "Mariuszek II" jest Wam już znany. W każdym razie intryga się zagęszcza...

- O żesz kurwa! – wyrwało się Mariuszkowi na widok urzędowego pisma, podetkniętego mu pod nos przez swojego wspólnika – Jerzego Masło.

- Nawet zza grobu nas prześladuje! – zagrzmiał tymczasem znad papierosa Mundek, główny udziałowiec.

- Co teraz? – jęknął Mariuszek, łapiąc się za głowę.

Jego myśli pogalopowały szlakiem ku Sali rozpraw, by skończyć w ponurej więziennej celi wśród gwałcicieli, morderców i złodziei. Co prawda wszyscy trzej, którzy znajdowali się teraz w pokoju także zaliczali się do grona tych ostatnich, jednak należeli do elity, a swoje przekręty robili w białych rękawiczkach. Niesprawiedliwie byłoby ich porównywać do zwykłych, dworcowych kieszonkowców lub krzykaczy z atrapami pistoletów, straszących kasjerki w wiejskich oddziałach banków.

- Jak to co! – odpowiedział Masło twardym głosem – Pójdziesz jeszcze dziś do tego typka i powiesz, że ma znaleźć te dokumenty, nawet gdyby miał przeorać całe miasto!

- Dlaczego ja?! – oburzył się natychmiast Mariuszek.

- Chcesz narazić Jurka na trzeci zawał?! – zauważył bezlitośnie Mundek, uderzając pięścią w stolik do kawy.

„A co z moim zawałem?!” – pomyślał Mariuszek buntowniczo i smętnie.

- To dlaczego ty nie pójdziesz? – zwrócił się do Mundka.

- Bo Mundek już i tak ma osobny rachunek u tego Cienia, czy jak mu tam. – odparł Masło niecierpliwie – Poza tym nikt nie może się dowiedzieć, że Mundek ma związek z naszą spółką. No co, chciałbyś, żeby się klienci dowiedzieli o Mundku?!

Mariuszek spojrzał ponuro na grubasa z papierosem, w rozpiętej, niechlujnej koszuli i z paskudną szramą na czole. Nie odpowiedział, bo nie musiał. Jasnym było, że nikt nie może się dowiedzieć o Mundku.

- No to załatwione. – zakończył Masło niczym ksiądz obwieszczający zakończenie nabożeństwa – Jutro skontaktujesz się z tym całym Cieniem i powiesz mu, że potrzebujemy dokumentów od świętej pamięci Bożysąda Morawskiego. Według Renatki, jego sekretarki, stary miał sejf w swoim gabinecie, ale ten młody pedał jeszcze nie odkrył gdzie. I lepiej, żeby się nigdy tego nie dowiedział! Potrzebujemy tych dokumentów, Mariuszek! Bardzo ich, kurwa, potrzebujemy!

Mariuszkowi nagle ukazała się jasność, podskoczył w fotelu i zawołał:

- Ale po co znowu niepokoić… Cienia? Skoro papiery są w biurze, to załatwione. Moja teściowa tam sprząta, powie się jej, żeby poszukała, zabrała co trzeba i nawet nikt się nie dowie, że cokolwiek zniknęło!

Mundek prychnął ze swojego miejsca na kanapie, Masło zbliżył twarz do twarzy Mariuszka i powiedział:

- Te papiery nie mogą się dostać w niepowołane ręce. W ogóle się nie mogą dostać w niczyje ręce oprócz naszych, rozumiesz? Tylko Cień może nam to zagwarantować, tylko on, nie żadna jakaś tam twoja teściowa sprzątaczka! Posłuchaj mnie teraz uważnie. Mundek umówi cię z Cieniem na jutro, pójdziesz tam i załatwisz wszystko tak, jak należy, bo inaczej… wiesz co się stanie.

Mariuszek skinął głową. Wiedział. Prawie usłyszał zgrzyt zamykanych za sobą krat.

Brak komentarzy: