14 lipca 2010

Wyjątkowo spokojny człowiek

I oto jest najnowszy rozdział sagi o Mr. Cieniu. Niestety "Cherlawy Palacz" nie pojawi się osobiście - za gorąco - nawet jak na niego;)

Ferdynand Żelazny wyciął się w kostkę o zamaskowany piachem kamień. Kilka frytek naładowanych na tackę wielkości pudełka zapałek spadło na ziemię. Ferdynand, ignorując ból, utrzymał równowagę tacki, ratując resztę pożywienia. Nadludzkim wysiłkiem powstrzymał soczystą „kurwę”, cisnącą mu się na usta, ponieważ uważał, że przy dzieciach się nie klnie. A dzieci było naokoło pełno.
Krok za krokiem doczłapał do koca z kolorową parasolką. Ani na moment nie spuścił z oczu frytek, które złośliwie tłoczyły się na maciupeńkim talerzyku i jakby tylko czekały na jeden niewłaściwy ruch, krok, rozluźnienie. Ferdynand rozumiał, że ludzie szukają oszczędności wszędzie, gdzie się da, ale żeby aż tak utrudniać życie klientowi?!
Najmłodsza z potomstwa wyciągnęła ręce w stronę smażonych ziemniaków.
- Ja kchscem! – zawtórowała równocześnie średnia piskliwym, sepleniącym głosikiem – Ja kchscem! Mamo!! Powiedz coś tacie!! Ja to kchscem!!
- Ty nie dostaniesz! – odepchnął ją niewiele starszy brat – Zjadłaś trzy lody!
- Maaaamoooo! – rozdarła się najmłodsza z siłą syreny strażackiej.
W tym czasie od strony tandetnego, drewnianego baru, wybudowanego – nie wiedzieć czemu – na styl zakopiański, rozległo się przez piszczący mikrofon:
- Trzydzieści siedem! – i natychmiastowe ponaglenie – Trzydzieści siedem!!
- Trzydzieści siedem!! – rozległo się trzy razy pod rząd, do wtóru zapijaczonego głosu, podśpiewującego „Majteczki w kropeczki, łojojojo!”
Ferdynand wręczył tackę dzieciarni, westchnął i truchtem ruszył w stronę zakopiańskiej chaty postawionej na rdzennie mazurskiej ziemi. W tym czasie kelnerka zdążyła trzydzieści siedem razy krzyknąć do mikrofonu:
-Trzydzieści siedem proszę!!
Ferdynand przecisnął się przez kolejkę ciasno stłoczonych, spoconych ciał i spojrzał na magiczne trzydzieści siedem, które wylądowało na ladzie. Hamburger z podwójną porcją sałatek i ziemniakami tkwił, upchnięty na tacce wielkości znaczka pocztowego. Ferdynand ostrożnie odsunął część kapusty. Biała, tekturowa tacka była przecięta nie na pół – jak to się już często zdarzało, ale na ćwierć! W dodatku nierówno i strzępiaście. „Co to ma, kurwa!! znaczyć?!” – chciał już zapytać Ferdynand, gdy obok siebie usłyszał słabiutkie:
- Poplosę fantę.
Żelazny westchnął jak buhaj na hiszpańskiej korridzie, poczerwieniał na i tak już czerwonej od słońca twarzy i rozpoczął mozolną wędrówkę w stronę koca. Czuł się jak Książę Persji, skaczący przez kamienie, dziury i wertepy, omijający pułapki w postaci podstawianych nóg, raczkujących niemowlaków i pochłoniętych pokazywaniem swoich ciał siatkarzy, tudzież badmintonistów.
- Co tak długo?! – przywitała go Cellulitowa Królewna, rzucając się na hamburgera z ziemniakami.
- Ja kchscem!! – wydarła się natychmiast średnia latorośl.
- Maaaamoooo! – zawtórowała najmłodsza.
- Kola się skończyła. – poinformował najstarszy syn z pretensją w głosie.
Żelazny ogarnął wzrokiem swoją rodzinę, mlaskającą i siorbiącą; ogarnął wzrokiem ludzi, stłoczonych na kocach i leżakach, pocących się w upale, błyszczących od olejków i tłuszczu z frytek; ogarnął rozdartą wniebogłosy dzieciarnię; gimnazjalistów pijących drinki z piwa i wódki; ludzi w kilometrowej kolejce do zakopiańskiej budki ze śmieciowym żarciem na absurdalnie małych tackach i pod wpływem nagłego impulsu oświadczył:
- Idę popływać.

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Pierwsza Klasa !!
Ja kcem jeszczeeee!! :D

anKa pisze...

też kchscem:-) Kapitalne:-)

lelevina odpowiada i pisze...

Dziękujem :)

Czarny(w)Pieprz pisze...

A już myślałam, że skończy się na tym, że wyjmie bejsbola i pojedzie równo po rodzinie i całej stłoczonej tłuszczy. Widać dewiacje nadal głęboko we mnie drzemią.

Ewa P. pisze...

Widzę, że dostaliście w kość nad tą wodą :))
Ja bym rzuciła połowę plaży do wody z rekinami ludojadami, no ale mam chyba gorszy charakter niż Ferdynand.
Z tego musi być jakiś kryminał :)

Magda pisze...

Tłusty opis:) Wyobraziłam sobie to wszystko i użyłam ludwika, żeby się oczyścić:)Podobne obrazki przetaczają się przed moimi oczyma czasem, gdyz bywam w podobnych miejscach z przypadku, nie intencjonalnie..o nie!.
W sumie to Ferdynandowi współczuję, jakby sie wybił ponad motłoch plażowy.
KCHSCEM WIĘCEJ:)))

Nivejka pisze...

Ferdynand ma zdecydowanie zbyt dobry charakter. ja bym pozabijała chyba;D

Nivejka pisze...

Ferdynand ma zdecydowanie zbyt dobry charakter. ja bym pozabijała chyba;D

żuczek pisze...

Po pierwszym w tym roku (i, jak przypuszczam, ostatnim) pobycie nad jeziorem w pełni solidaryzuję się z Ferdynandem. I poproszę mocny, mroczny i krwawy ciąg dalszy:)

Wojciech Wężyk pisze...

doskonałe, prawdziwy rarytas, gratuluję frazy!

Kadarka pisze...

Lelevino, nie było mnie przez dłuższy czas... zapomniałam napisać :(.

Anonimowy pisze...

Czytałam i miałam wrażenie , że to dzień z mojego pobytu na miejskim kąpielisku :):):) Gdybyż tylko jeszcze był kawałek miejsca w basenie , gdzie mozna by było palca zamoczyć :):):) Ja też kcem jesce :):

Igła pisze...

Finał epicki :D

Anonimowy pisze...

haahahahahahaha ... Rewelacja !!! ;))))